Potwór

    Był jasny i rześki poranek. Zza okien wydobywał się śmiech dzieci i świergot ptaków. Ja, jak co dzień rano, postanowiłam pójść po świeży chleb i mleko na śniadanie. Kiedy zbliżałam się do supermarketu, zobaczyłam coś dziwnego. Na dachu marketu wylądował niezidentyfikowany obiekt. Przypominał odkurzacz, lecz był trochę większy. Kolor obiektu ciężko było mi określić, ponieważ byłam tak zdezorientowana, że nawet nie zauważyłam, kiedy mój mały pies zaczął szaleć i zerwał się ze smyczy.

    Kiedy emocje lekko opadły i chciałam wejść do sklepu, zorientowałam się, że mój pies już ok. 10 minut temu uciekł. Wpadłam w szał. Zaczęłam biegać w kółko. Chciało mi się płakać, lecz miałam świadomość, że nie mogę się rozpłakać. Ludzie w mojej okolicy bardzo oceniają innych, a ja wiedziałam, że muszę znaleźć Fafika. Zdesperowana, podbiegłam do starszej kobiety, która stała pod sklepem i czekała na wnuczkę. Opowiedziałam jej o całym zajściu, lecz ku mojemu zaskoczeniu – nie widziała żadnego dziwnego obiektu. Kiedy czekałyśmy na jej wnuczkę, kobieta uspokajała mnie. Byłam zaskoczona jej uprzejmością. Kiedy przyszła wnuczka, zamarłam… Była to dziewczyna z sąsiedniej klasy – 6b. Dosłownie kochała mnie prześladować. Dziś była jednak bardzo miła i uprzejma. Jej babcia była starszym człowiekiem i nie miała siły szukać z nami Fafika. Ja wraz z Małgosią, ponieważ tak nazywała się ta dziewczyna, odprowadziłyśmy babcię. Po drodze zebrałyśmy kilka dzielnych osób, które obiecały nam, że pomogą szukać psiny. Wraz z Małgosią i resztą poszukiwaczy przez około 3 godziny szukaliśmy Fafika. Kiedy myślałam, że Fafik to już historia, nagle zobaczyłam merdający ogonek zza drzewa. To był Fafik! Byłam bardzo szczęśliwa, a reszta osób wraz z Małgosią cieszyli się tak samo. Życzliwi i uprzejmi ludzie nie szczędzili dobroci. Wesoło im podziękowałam i razem z Gosią i Fafikiem wróciliśmy do domu.

    Po długiej rozmowie z Gosią wyszłam ze sklepu. Z ust osób nie płynęły już słowa nienawiści, a zostały zastąpione słowami miłości i życzliwości.

    Dziś mija tydzień od tego wydarzenia. Małgosia to teraz moja przyjaciółka. Od tamtego czasu ani ja, ani inne osoby z mojego otoczenia nie używali wyzwisk. Było to najlepsze, a zarazem najbardziej abstrakcyjne wydarzenie.

Autor: Natalia (5a)

Popularne posty z tego bloga

O akceptacji słów kilka

No bo na szczycie jestem już

Nigdy nie wiesz co się wydarzy

11 Papierowych Serc

Psie tarapaty w ujęciu Kasi

O przyjaźni w tomach

Szpital + dom = przygody

„Alola Amour” oczami M.G.

Czy autor może czytać nam w głowie?

Kiedy nadchodzi tsunami...