Co by było, gdyby nie było hejtu?


    Dziś rano obudziłem się, po wczorajszej kłótni było mi jakoś lepiej. Zastanowiłem się nad tym, czemu nie jestem wkurzony, ale potem pomyślałem sobie, chyba lepiej się nie zastanawiać, żeby te złe uczucia nie wróciły. Po namyśle wstałem z łóżka, zjadłem śniadanie, przebrałem się i wyszedłem na małe zakupy. 
    Gdy byłem już przed sklepem, zobaczyłem dziwne urządzenie na dachu sklepu. Pomyślałem sobie, ciekawe co to może być. Po czym wszedłem do sklepu i zapytałem się pani czy wie, co to może być. Po tym pytaniu wyszliśmy ze sklepu.
- No i co o tym pani sądzi? – zapytałem się jej.
- No nie wiem, proszę pana, ale jeśli to coś złego, to ja się nie chcę tym martwić. – odpowiedziała bardzo egoistycznie i szybkim krokiem wróciła do sklepu.
Pomyślałem sobie wtedy, że co za egoistyczna baba! I potem poszedłem do sklepu. Przy końcu tych owocnych zakupów podszedł do mnie starczy, lekko siwy, zazwyczaj gburowaty staruszek i uśmiechnął się wesoło. Powiedział:
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, a będzie jeszcze lepszy – odpowiedziałem.
- Dziękuję panu za te ciepłe powitanie. Chciałbym pana uświadomić, że jestem managerem tego sklepu i mam do pana pytanie.
- A jakie? - zapytałem zaciekawiony.
- Czy widział pan takie urządzenie podobne do odkurzacza na dachu tego sklepu?
- Tak widziałem – odpowiedziałem – a czy powie mi pan, do czego służy to urządzenie?
- Tak oczywiście, już się robi. Służy ono do wyciągania hejtu i słych słów z obszaru około stu kilometrów kwadratowych! Niesamowite, nieprawdaż?
- Tak, oczywiście. Mam jeszcze parę sprawunków do zrobienia, więc do widzenia – powiedziałem, po czym poszedłem do kasy. Zapłaciłem za zakupy i wyszedłem.
        Przez to, iż byłem psychologiem, to po wyjściu ze sklepu od razu myślałem o tym, jak oni to zbudowali, jak to działa i jakie będą tego skutki. O ile pamiętam, jednym z moich pacjentów był bardzo rozpuszczony chłopak w wieku dwunastu lat. Mówił mi, że przez pięć lat hodował chomika, lecz po tym czasie zdechł, przez co chłopak dostał depresji. Pomyślałem sobie, że wieczne szczęście to takie rozpieszczanie nie tylko dzieci, ale i dorosłych to są luksusy, a właśnie im więcej luksusu i dobrobytu, tym ból normalny i psychiczny bardziej boli. Do czasu obiado-kolacji myślałem już bardziej o tym, jak to działa, czy jak to zbudowali lub ile to kosztuje i po co ten sklep robi to akurat dla nas? Po jedzeniu umyłem zęby, wykąpałem się, przebrałem i z mętlikiem w myślach poszedłem śnić o fantastycznych krainach snów.


Autor: M.G. (5b)

Popularne posty z tego bloga

O akceptacji słów kilka

No bo na szczycie jestem już

Nigdy nie wiesz co się wydarzy

11 Papierowych Serc

Psie tarapaty w ujęciu Kasi

O przyjaźni w tomach

Szpital + dom = przygody

„Alola Amour” oczami M.G.

Czy autor może czytać nam w głowie?

Kiedy nadchodzi tsunami...