Dzień, który zmienił świat
Środa, wstałem około siódmej tak jak zawsze. Dziś do szkoły wyruszyłem po dziewiątej, ponieważ lekcje miałem na za dziesięć dziesiąta. Po drodze jakoś dziwnie i niespotykanie wszyscy witali się z wszystkimi, jakby znali się od lat. Dotarłem do szkoły, a pierwsze co zauważyłem to, że najbardziej nielubiany chłopak z mojej klasy bawił się ze wszystkimi w łapki. Wszyscy komplementowali go, że jest naprawdę zdolny i szybki. Koledzy nie obrażali mnie z powodu mojej choroby. Ja też nie mogłem ich obrazić tak, jakby coś włożyło mi do buzi blokadę złych słów. Przychodzi lekcja wychowania fizycznego, gramy w siatkówkę, a najsłabiej zawsze grające dziewczyny, dostawały od klasy tak ogromną motywację, że szło im całkiem nieźle! Gdy traciliśmy piłkę, chłopaki nie byli źli i nie krzyczeli za błędy, lecz pocieszali, mówiąc, że nic się nie stało lub że następnym razem będzie lepiej. W starszych klasach też zauważyłem zmianę. Nieśmiały chłopak z siódmej klasy rozmawiał z kolegami i koleżankami tak, jakby była to nowość. No dobra, ale wracam ze szkoły i idę do McDonalda, bo umówiłem się z rodzicami, że zjemy tam obiad. Weszliśmy do knajpy. Pierwsze co zauważyłem to, że biedny pan, który zawsze był omijany przez ludzi, siedział przy stole pewnej pary, a oni zamówili mu jedzenie. Po jakiś dwóch minutach od złożenia zamówienia, do knajpy wszedł mały chłopczyk z rodzicami, a pracownicy postanowili, że dadzą im jedzenie gratis, bo słodko razem wyglądają. Przejdźmy do momentu, w którym dostałem zamówienie. Moje zamówienie zostało podane z dwa razy większą ilością rzeczy, które chciałem. Gdy to zauważyłem, omal nie zemdlałem. Pani odpowiedziała mi tylko, że mam ładne oczy. Wracamy do domu, a po drodze siłownia. Dorośli, którzy nie potrafili podnieść 50 kg na sztandze, nie byli wyśmiewani, za to dopingowani. Obok odbywały się zawody kucharskie, które zostały wygrane przez trzy osoby, które jako jedyne potrafiły zrobić dobre jedzenie. Innym, żeby nie było przykro mimo tego, że nie były to najlepsze potrawy, dostawali bardzo dobre oceny. Poszliśmy dalej. Co tu się stało? Zbiorowisko ludzi, którzy mówili tę samą kwestię, którą pocieszali bezdomnych, samotne matki, starszych ludzi i dzieci. Nawet wandale, którzy zawsze pisali brzydkie słowa na ścianach, znajdowali się w tłumie i pocieszali. Później ludzie złożyli pieniądze dla potrzebujących. Pieniądze przez miasto przeznaczone były na domy opieki i tym podobne. W końcu wróciliśmy do domu. Tam czekali moi koledzy z klasy, którzy bawili się ze mną, co było rzadkością. Mimo mojej choroby nikt nie wytykał mnie palcami, nie obgadywał. Wszystko było idealne i tak szczerze twierdzę, że to był mój ulubiony dzień i na pewno nie tylko mój.
Autor: Igor (5b)